piątek, 18 września 2015

Zawładnąć światem

Wygrzebane z dna komputera opowiadanie na jeden z konkursów. Chwilowo jestem trochę przeziębiona i nie jestem w stanie napisań czegoś nowego. Mam nadzieje, że się wam spodoba.
Zapraszam do czytania i komentowania.


Zawładnąć światem

W centrum dowodzenia zdobycia całego świata panował jako taki spokój. Wszystkie plany podbicia poszczególnych krajów były gotowe. Nie było ich zresztą bardzo dużo ponieważ większość państw już dawno się poddała. Nie zbyt dużo pracy pozytywnie wpływało na atmosferę panującą w bazie. Prawie stu pracowników śmiało się, słuchało muzyki lub po prostu spało. Tą słodko wyglądającą sielankę przerwało wejście pewnej wysokiej, ciemnowłosej kobiety ubranej w czarny podkoszulek i spodnie tego samego koloru.
─ Dzień dobry Pani Generał ─ krzyknęli jak na komendę wszyscy zebrani.
─ Dzień dobry ─ odburknęła kobieta obrzucając morderczym spojrzeniem najbliższego pracownika. Ten wzdrygnął się jakby zobaczył właśnie coś okropnego. Zresztą nie był jedynym w sali który na widok szefowej odczuwał nieprzyjemny chłód. Ta kobieta we wszystkich wzbudzała podziw, a zarazem strach. Długie czarne włosy okalały wyniosłą twarz, a czarne oczy spoglądały na wszystkich z góry. Nigdy nie dała o sobie poznać, że się czegoś boi. Na dodatek nikt nie wiedział jak się nazywa. Była panią Generał i tyle.
─ Mam te plany o które pani prosiła. ─ Do kobiety podbiegła młoda dziewczyn o blond włosach i niebieskich oczach.
─ Niezłe, ale mogły być lepsze ─ stwierdziła szefowa po przegladnięciu planów. W tej samej chwili na wielkim ekranie pojawiła się twarz głównego generała pana Hansa von Busha.
─ Melduje, że w północnej Francji wybuchł bunt ─ powiedział sztywno von Bush. W bazie zawrzało. Od dawna w żadnym państwie nie było buntu. Oczywiście garstka ludzi nadal sprzeciwiała się rządom pani Generał, ale nigdy nie doszło do czegoś poważniejszego. Zdarzenie w Francji doprowadziło do takiego zmieszania, że przez dobre pół godziny ludzie w ogromnym jednak pomieszczeniu, nie robili nic innego jak latali od jednego stanowiska do drugiego i rozmawiali o tej szokującej wiadomości.
─ Cisza! ─ wrzasnęła pani Generał. Wszyscy odwrócili w jej stronę. Rozmowy ucichły, a kanapka Xi Vinga, który jadł przez prawie cały czas, wylądowała na podłodze. – Nie mamy czasu na jakieś pogaduszki. Niech ktoś natychmiast wyśle tam trochę robotów typu S9087. Ty za to skontaktuj się z naszą bazą na Grenlandii, ty złap kontakt z Chinami, a ty powiadom tych w Australii.
Kobieta skończyła rozdawać zadania i z podniesioną, stukając obcasami, wyszła z głównej sali. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi znowu rozległ się szmer rozmów. Ludzie mają taki charakter, że mógłby się świat walić i palić, a oni nadal gadali by o wszystkim i o niczym.

***

Ta sama kobieta która parę minut wcześniej sprawiła, że setka osób trzęsła portkami, teraz siedział przy biurku próbując ochłonąć. Zgarbiła się, a głowę oparła na rękach. To wszystko zaczęło ją przerastać. Kiedy zaczynała „ zabawę” w przejmowaniu kontroli nad światem, wszystko wydawało się łatwiejsze. Nie było grup buntowników ani zdenerwowany polityków, próbujących wybłagać taryfę ulgową dla swoich państw. Wcześniej była pełna energii, teraz chodziła jakby osowiała. Oczywiście jej pracownicy tego nie zauważali. Dla nich zawsze będzie „panią Generał”.
A przecież ona też miała imię. Nazywała się po prostu Mary Smith. Tak zwyczajnie. Nikt by nie przypuszczał, że osoba o tak normalnym imieniu i nazwisku będzie wstanie zawładnąć. Ona sama nigdy się nad tym nie zastanawiała. Przecież to jej rodzice ją tak nazwali.
Rodzice. Ciekawe czy byliby z niej dumni. Matka pewnie tak, ojciec… byłby z zbyt pijany by wyrazić zdanie. Spojrzała na ich jedyne wspólne zdjęcie teraz wiszące nad jej biurkiem. Była tam jej matka uśmiechająca się wyniośle i patrząca na swojego męża i córkę z góry. Policzki taty nadal miały czerwony kolor po pijackiej imprezie jaka odbyła się dzień wcześniej . Między nimi stała mała, pięcioletnia Mary. Uśmiechnięta, wyglądała na szczęśliwą. Nie mogła wtedy wiedzieć, że z pierwszym dniem szkoły jej życie stanie się jeszcze bardziej męczące.
Teraz, dorosła Mary, zaczęła zdawać sobie sprawę, że ogromne wymagania matki by była w wszystkim najlepsza, mogą być powodem dla których zaczęła się starać o przejęcie kontroli nad kulą ziemską. Przecież, tylko jeśli się zawładnie wszystkimi ludźmi można powiedzieć, że jest się najlepszym. A kobieta której się to udało wiedziała o tym najlepiej.
─ Pani Generał… ─ Do gabinetu cichutko wszedł jeden z jej pracowników.
─ Co? – warknęła nawet nie spojrzawszy w stronę drzwi.
─ Chodzi o to, że… ─ zaczął się jąkać mężczyzna.─ Dowódca buntowników w Francji chcę z panią porozmawiać ─  wyrzucił szybko z siebie po czym zamknął drzwi. Mary wniosła ręce w modlitewnym geście po czym westchnęła głęboko i przybrawszy dostojną pozę, wyszła z gabinetu.
                                                                                             
  ***

─ Wolność, wolność – skandował tłum gdy nieduży helikopter lądował na środku zniszczonego placyku. Ilość ludzi jaka się tu zebrała sprawiała, że nawet sama pani Generał poczuła niemiłe mrowienie w okolicach żołądka.
─ My chcemy własnego państwa ─ wrzasnął młody mężczyzna. Widać było, że to on przewodził buntownikami. Jako jedyny był ubrany w ciuchy w miarę dobrym stanie. Dodatkowo jego żądanie zostało poparte masą okrzyków.
─ Proszę o spokój, proszę o spokój.
Mary weszła na nieduże podium i zaczęła uspokajać tłum.─ Wiem, że jesteście podenerwowani, ale może przeprowadzimy pokojowe negocjacje.
─ Ty nic nie wiesz!─ krzyknął ktoś z tłumu.
─ Odebrałaś nam wszystko!
─ Każesz żyć w nędzy!
─ Pani jest głupia─ krzyknęło jakieś dziecko.
Kobieta odwróciła się w jego stronę. Był to mały chłopiec ubrany w worek na ziemniaki i z twarzą umorusaną brudem. Mógł mieć jakieś siedem lat więc jego komentarz nie zrobił na Mary wrażenia. Niestety jeden z jej robotów, stanowiących prywatną ochronę, uznał, że ten komentarz mocno obraził jego panią. Wystrzelił pocisk w kierunku chłopca, a ten padł na ziemię martwy. Inne maszyny poszły w ślady kolegi i zaczęły strzelać do tłumu. Ludzie uciekali z krzykiem próbując schować się w którymś z domów. Ci którzy byli za wolni po kolei dzielili los małego chłopca.
─ Szybko, do najbliższej kwatery ─ krzyknęła pani generał do swojego pilota jednocześnie wsiadając do helikoptera. Po minucie już była w powietrzu, a po piętnastu siedziała w swoim gabinecie w jednej z baz zastanawiając się nad tym co się stało.
Musiała przyznać, że to było straszne. Naprawdę nie chciała śmierci tego dziecka. Zdawała sobie sprawę, że podczas przejmowania kontroli nad światem, zginęło wiele ludzi. Ona sama, siedząc cały czas w bazie, nie widziała ani jednej śmierci. Teraz, gdy zobaczyła do czego doprowadziły jej rządy, bała się. Bała się samej siebie. Nie chciała już żyć. To byłoby straszne, mieć przed oczami twarz tego chłopca o każdej porze dnia i nocy. Nie chciała żyć.
Powoli otworzyła jedną z szuflad. Leżał w niej nieduży pistolet na wypadek nagłego ataku.  Mary wyjęła przedmiot i przyłożyła do skroni. Przełknęła ślinę i powoli nacisnęła spust. Zobaczyła ciemność.
A później już nic nie czuła.
                                                                             
                                              
                                                                                                             

                                                                                                             


9 komentarzy:

  1. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, taasteful. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek tylko powiem, że chcę podziękować za komentarz za moim blogu :)

    Przechodząc do meritum: To było... WOW! Naprawdę, było mocne. Na początku zobaczyłam długość i zrozumiałam, że będzie coś o przejmowaniu władzy nad światem. Eeee... ale tak krótko? Nagle okazało się, że dłuższe słowa są zbędne. To krótkie opowiadanie zawarło wszystko: historię Mary, jej charakter i ogólny zarys sytuacji politycznej. Znowu nie ma skonkretyzowanego czasu, ale w tym wypadku sądzę, że to nawet lepiej. Martwi mnie tylko to, że taka historia jest prawdopodobna i bardzo realistyczna. W sumie nawet teraz mogłoby się okazać, że jakiś człowiek umyśłał sobie przejęcie władzy nad światem. To. Jest. Straszne.
    Zakończenie jest piekne. Pokazuje, że ta kobieta chyba nie zdawała sobie sprawy, co robi. Nie była świadoma konsekwencji.
    Najbardziej mnie ciekawi, co było potem. Ale nie pisz przypadkiem! Proszę. Piękne jest wrażenie tajemnicy i tej niewiedzy.
    To było cudowne. Takie mocne i zmuszające do refleksji nad naszym światem. Dobra robota :)
    Pozdrawiam
    Tosia z podniebne-marzenie.blogspot.com
    PS Błagam, powiedz, że wygrałaś ten konkurs... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te miłe słowa. To strasznie miłe gdy ktoś wypowie się w ten sposób na temat twojego dzieła.
      Samego konkursu nie wygrałam, bo trochę nie zrozumiałam tematu, ale zdobyłam wyróżnienie specjalne za sam pomysł i styl.

      Usuń
    2. Wyróżnienie zasłużone, naprawdę miła oku praca :)

      Usuń
  3. Hejo! :)
    Ajajaj, chyba dałam plamę, bo nie skończyłam czytać twojego bloga z ff do HP, a on został zamknięty... poprawię się i skomentuję tutaj :)
    Na początek powiem, że bardzo mi się podoba szablon! Co prawda nazwa bloga jest trochę dla mnie niezrozumiała ("Latający Łoś z NYC"? Czym jest NYC?).
    Opowiadanie dosyć oryginalne. Główna bohaterka miała trudne dzieciństwo, co skłoniło ją do zawładnięcia nad światem. Jednak pewna kwestia jest dla mnie niezrozumiała: czy Mery naprawdę jest tak wrażliwą osobą, że się załamała po zobaczeniu czyjejś śmierci? Chociaż to, że to była śmierć dziecka, jest istotnym aspektem. Mimo wszystko nie tak sobie wyobrażam człowieka, który postanowił przejąć władzę nad światem i bynajmniej nie jest postacią komiczną. Naprawdę wcześniej nie widziała żadnej śmierci? Przecież chciała być władczynią całej Ziemi, wszystkie państwa z początku na pewno próbowały walczyć. Zadziwiające, że przez ten cały czas siedziała w bazie, nie monitorowała poczynań swoich robotów. A może maszyny nie zabijały, a jedynie ogłuszały ludzi? Ne mogę jednak uwierzyć, że ktoś, kto nie jest całkowicie pozbawiony skrupułów mógłby pragnąć czegoś podobnego.To jednak nadaje oryginalności pani Generał.
    Podobnie zdziwiła mnie scena, w której von Bush informuje Mery o buncie we Francji. Po pierwsze: "(...) zmieszania, że przez dobre pół godziny ludzie w ogromnym jednak pomieszczeniu, nie robili nic innego jak latali od jednego stanowiska do drugiego i rozmawiali o tej szokującej wiadomości.
    ─ Cisza! ─ wrzasnęła pani Generał." <-- i ona tak przez pół godziny czekała, by w końcu uspokoić tych ludzi? Byłoby to nielogiczne ze strony pani Generał, myślę, że zrobiłaby to raczej po pół minucie ;) A po drugie: czemu kazała skontaktować się z Grenlandią, Chinami i Australią? Wszystkie te miejsca leżą daleko od Francji, dlatego nie pomogłyby jej w ewentualnej walce. Może przebywali tam ważni dla niej oficerowie? Dlaczego więc później nie było żadnej wzmianki o rozmowie z nimi?
    Widzę też, że masz problem z przecinkami. Sama nie znam interpunkcji zbyt dobrze, ale mogę Ci powiedzieć, że należy je postawić przed słowami: "który", "która" itd., a także bezpośrednio przed "na której", "po której", "przed którym", "dzięki któremu" i itp.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia w szkole! kotołaczka02

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale fajnie, ze cię tu widzę! Twoje komentarze zawsze są dla mnie ważne. Z chęcią więc rozwieje parę wątpliwości.
      Po pierwsze NYC to New York City - miasto, które wprost uwielbiam. W razie czego dokładne wyjaśnienie nazwy bloga znajduje się w zakładce " O mnie " .
      Jeśli chodzi o panią generał, to to zdarzenie miało nią potrząsnąć, zszokować ją. Oczywiście mogłam to źle przekazać. Zdaje sobie sprawę, że trochę za mało napisałam o samej przeszłości Mary. Ona raczej nie walczyła sama, wykorzystywała do tego innych ludzi, manipulowała nimi.
      Jeśli chodzi o miejsca, to wybierałam je przypadkowo. Chociaż teraz jak o tym myślę, to też wydaje mi się to nielogiczne.
      W każdym razie mam nadzieje, że jeszcze kiedyś ujrzę cię na moim blogu.
      Pozdrawiam
      Luna

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzadko zdarza mi się czytać blogi tego typu, to znaczy, z różnymi historiami. Być może to dlatego, że bardzo rzadko na takie trafiam. Twój bardzo przypadł mi do gustu. Naprawdę. Począwszy od minimalistycznego, ciekawego szablonu przez tematykę, którą obierasz po sam Twój styl.
    To opowiadanie było bardzo... postapokaliptyczne. Mary wydawała mi się mieć niesamowicie trudną sytuację na barkach. Taką, której nie byłaby w stanie udźwignąć sama. Wpakowała się w coś, co szybko ją przerosło. Strasznie smutne, ale i trochę potraktowałam to jako przestrogę.
    Zostaję na dłużej i będę obserwowała.
    Pozdrawiam,
    candlestick z buzzingblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku chciałam Cię bardzo przeprosić, że komentuję tak późno... heh, szkoła daje w kość:P A
    Opowiadanie naprawdę zacne- podoba mi się przede wszystkim pomysł, z którego można by zrobić nawet powieść. Serio, aż się prosi o rozwinięcie! Dlatego też ubolewam, że jest taki krótki i jakoś tak szybko się skończył. Chętnie bym się dowiedziała, jak Mary zdobywała świat. Pani Generał to naprawdę ciekawa, nietypowa postać- pragnąca rządzić światem i mieć kontrolę nad ludźmi, a jednocześnie na tyle inteligentna, że zrealizowała to, na pierwszy rzut oka, absurdalne marzenie. Cóż, jak widać, marzenia się spełniają, ale niestety często prowadzą do czegoś bardzo złego... jedyne, co mi nie pasowało w kreacji Pani Generał, to trochę brak rozsądnego postępowania i takie szybkie rozklejenie się na widok śmierci dziecka. Rozumiem, że nie była w głębi duszy zła, ale mimo wszystko... chciała rządzić światem. Zmuszenie ludzi do posłuszeństwa wymagało bezwzględności i braku litości. Pewnie widziałaby też śmierć ludzi. Chociaż... może o to chodziło? Że Mary w gruncie rzeczy nie zdawała sobie sprawy z tego, co robi, z okrucieństwa i przemocy, których była sprawcą? W gruncie rzeczy była naiwna i ta zabawa tak ją pochłonęła, że dopiero później zorientowała się, że zupełnie straciła kontrolę? Nigdy w życiu nikogo nie zabiła, tylko zlecała zabijanie, robiła to w białych rękawiczkach, manipulowała ludźmi i nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie to okrutne: odebrać komuś życie (to jest, zdawała sobie sprawę z tego, co robi, ale gdy ujrzała to na własne oczy, uderzyło to w nią i nią wstrząsnęło)? Eeeej, ta postać jeszcze bardziej nabrała głębi. Wow...
    Naprawdę gratuluję nie tylko bohaterki, ale też bardzo udanego pomysłu i opowiadania. Wystąpiło kilka błędów logicznych i interpunkcyjnych, ale o tym napisała już Kotołaczka, więc powtarzać nie będę.
    Świetne opowiadanie, bardzo mi się podobało:D
    Pozdrawiam ciepło,
    Pola

    OdpowiedzUsuń